Językowe regionalizmy cieszą się w Polsce sporym zainteresowaniem. Odkrywanie tego, że słowa, których używamy na co dzień, mogą być niezrozumiałe w innej części kraju, wywołuje szok i jednocześnie sprawia ogromną frajdę. Zwłaszcza gdy mają one na tyle wąski zakres występowania, że ogranicza się on do jednego lub kilku powiatów. Osobiście takie słowa nazywam mikroregionalizmami, przez mikroskopijny względem reszty kraju zasięg użytkowania, które jest jednak na tyle intensywne, że można te słowa przypisać do konkretnych okolic.
Weźmy kilka przykładów. Pierwszy rzuca się w oczy kuboj, czyli zawierciańskie słowo oznaczające kaptur. Stąd też kubojka, czyli nazwa bluzy z kapturem. Tak samo wygląda sytuacja z występującym tylko pod Suchą Beskidzką ciorem, czyli słowem, jakim można określić panujący bałagan. „Ale cior!”, wykrzykujemy, widząc nieporządek.
Pod Łowiczem z kolei kostkę czekolady można nazwać kanką. Jest to o tyle interesujące, że w sporej części kraju w ten sposób nazywa się bańkę mleka.
Wydaje się, że o mikroregionalizmach możemy mówić, gdy dane słowo jest związane z regionem od dawna. Przeczy temu nieco przykład wysadu, czyli występującego w Gorzowie Wielkopolskim określenia na kogoś, kto umawia się na coś i tego nie robi, na przykład umawia się na randkę i nie przychodzi na nią. Podobnie wygląda sytuacja w Szczecinie, gdzie chłopaka zwykło nazywać się manym (a dziewczynę szmulą).
Sporo mikroregionalizmów odkryłem w czasie badania określeń na wydzieliny z nosa, czyli tzw. smarków. Okazało się, że w Radomsku są to kliki, w Kielcach i Krośnie kipy, w Inowrocławiu i Mogilnie gluby. Z kolei w okolicach Suwałk i Sejn będą to fąfle. W tym samym regionie na deskę do krojenia powiemy denko, jednak co ciekawe występuje ono również między Sierpcem a Rypinem.
Gdy badałem regionalne nazwy chochli, okazało się z kolei, że między Jędrzejowem a Miechowem nazywa się ją nalewajką. Podobnie jak cierzpak w okolicy Kolna.
Są też słowa z nieco większym obszarem użytkowania. Niegrzeczne dziecko w Zambrowie czy w Wysokiem Mazowieckiem to kryjan, podobnie jak wiuga między Krasnymstawem a Chełmem.
W tym terytorialnym minimalizmie skrywa się pewna magia. Okazuje się, że nawet obszar kilkuset kilometrów kwadratowych potrafi wykształcić i utrzymać przez dziesięciolecia słowo, które w pozostałej części Polski pozostanie całkowicie nieznane.